Od kiedy wychodzę na pole…

…czyli pierwsze wrażenia po przeprowadzce do Krakowa!

Wychowałam się nad morzem, mieszkałam w Azji i w Warszawie, a teraz los rzucił mnie do miasta smoka i smogu 😉 I choć, jak każdy, bywałam już w Krakowie, to przy bliższym poznaniu i tak mnie to miasto zaskoczyło.

W Krakowie naprawdę mieszkają ludzie!

Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało w kontekście jednego z największych miast w Polsce, zawsze miałam wrażenie, że w Krakowie nie widać mieszkańców. Owszem są tłumy – ale turystów. Jest ich nawet więcej niż w Warszawie – Anglików, Hiszpanów, chodzących stadami i upijających się w weekendowe wieczory w pubach. Ortodoksyjnych Żydów zwiedzających zakątki Kazimierza. Studentów z plecakami, rodzinek „zaliczających” Wawel. Mnóstwo ludzi – a wszyscy przejazdem.

Wystarczy jednak pomieszkać 2 tygodnie w Krakowie, by poczuć „lokalny”nastrój. Zaprzyjaźnić się z panem w kiosku, zacząć poznawać ludzi mijanych w drodze do pracy, zobaczyć Kraków wczesnoporanny, pędzący do biur. Chociaż z tym pędem to bym nie przesadzała, bo…

W Krakowie nikomu się nie spieszy!

Być może jestem spaczona przez 7 lat życia w stolicy, bo teraz krakowskie tempo życia wydaje mi się uroczo leniwe i beztroskie. Ludzie chodzą tak jakby dwa razy wolniej niż w Warszawie, a po pracy przesiadują w knajpach, parkach i nad Wisłą, gawędząc ze znajomymi i nieznajomymi. Mimo to mam wrażenie, że moja doba jest w Krakowie znacznie dłuższa niż w Warszawie czy takim Kuala Lumpur. A może naprawdę mam więcej czasu, dzięki temu, że…

W Krakowie jest wszędzie blisko!

I tu znów wychodzą ze mnie doświadczenia warszawskie (i malezyjskie) – zawsze mieszkałam na dalekich zapupiach, na szarych krańcach miasta. Np. w takim Ursusie – bo taniej, bo za te same pieniądze mogłam mieć dużo  lepszy standard niż w centrum, a przecież pół godziny dojazdu pociągiem to i tak nieźle, jak na Warszawę.

Krk8.jpg
Typowe leniwe krakowskie popołudnie.

Teraz mieszkam na krakowskich Dębnikach, w przyjemnej, zielonej i totalnie nie-wielkomiejskiej dzielnicy. Do pracy chodzę na piechotę, niecałe 2 km – 15 minut wzdłuż Wisły. Zwykle wracając, mam akurat widok na malowniczy zachód słońca nad Wawelem. Na Stary Rynek mogę dojść w pół godziny, niewiele dalej mam na Kazimierz czy Podgórze, 5 km na Kopiec Kraka – ot, idealna trasa na niedzielny spacer. Prawie nie korzystam z komunikacji miejskiej, zwłaszcza że…

W Krakowie jest piękna wiosna!

Jednak południe to południe 😉 Być może nie jest to regułą, ale z moich doświadczeń wynika, że Kraków to jedno z cieplejszych miejsc w Polsce. Kilkanaście dni temu w Gdańsku jeszcze leżał śnieg, a w Grodzie Kraka można było już chodzić bez kurtki. I całe szczęście, bo wygląda na to, że smogowe miesiące mamy za sobą i teraz życie w Krakowie staje się coraz przyjemnejsze. Oczywiście, czasem trzeba się borykać z drobnymi uniedogodnieniami, jak np. to, że…

W Krakowie nie ma supermarketów!

Owszem, mieszkam nieopodal Wawelu i Starego Miasta, wszędzie mam blisko, ale do sieciowych dyskontów daleko 😉 W okolicy domu nie znalazłam żadnych supermarketów, tylko lokalne delikatesy o malowniczej nazwie Złoty Róg, ewentualnie socjalistyczno-sentymentalny Jubilat w drodze do pracy. I wiecie co, mimo że zakupy w powyższych wychodzą ciut drożej niż w Lidlu czy Tesco, to podoba mi się, że w Krakowie lokalne biznesy nadal się trzymają. I z przyjemnością wspieram zarówno te osiedlowe sklepy spożywcze, jak i urocze małe kioski sprzedające mydło i powidło czy babuleńki prowadzące charakterystyczne stoiska z obwarzankami.

Oczywiście przesadą jest stwierdzenie, że w Krakowie brak supermarketów, ale mam wrażenie, że stężenie Biedronek na km kwadratowy jest jednak jeszcze stosunkowo niewielkie. I bardzo dobrze!

Co Wy na to, drodzy krakowiacy i nie tylko? Czym Was Kraków zaskakuje i urzeka? A czym odstrasza?

Krk6
Kopiec Kraka…
Krk7.jpg
… i widok z jego szczytu.

14 uwag do wpisu “Od kiedy wychodzę na pole…

  1. Ojej, ale fajny wpis!
    Mnie co prawda Kraków kojarzy się z wielkim pośpiechem, co na studiach było normą, ale bardzo miło wspominam to miasto. I tak, turystów jest mnóstwo, ale też obcokrajowców mieszkających tam na stałe. Niech Ci się dobrze żyje w mieście smoka 🙂

    Polubienie

  2. Dla mnie Kraków to najgorsze miasto. Wychowałam się tam i nie mam zamiaru wracać, ale ja mieszkałam na obrzeżach wiec miałam : długie dojazdy, korki, spozniajace się autobusy, brak nocnych autobusów, smog i w ogóle koszmar. Do tego w cale nie jest tak ciepło. Tu gdzie teraz mieszkam, jest cieplej 😉

    Polubione przez 1 osoba

  3. Mieszkam w Krakowie już od wielu lat. Uwielbiam w nim to, że blisko jest zarówno na rynek, czy Kazimierz, ale także do miejsc spacerowych. Kopiec Piłsudskiego, Zakrzówek – uwielbiam. Uwielbiam wakacyjne koncerty na Placu Nowym (na dachu zapiekanek), gwar ludzkich głosów, który przyciąga już z daleka. Gdy ktoś mówi mi, że na Hożej w warszawie jest tyyyyyyyle knajpek, że ciężko się zdecydować, to zastanawiam się, czy kiedykolwiek był na Kaziku. Mam nadzieję, że Kraków jeszcze nieraz pozytywnie cię zaskoczy! Pozdrawiam

    Polubione przez 2 ludzi

  4. Kocham Kraków gdybym kiedykolwiek miała wrócić do Polski to na pewno mieszkalibysmy w Krakowie, chociażby przez to,że mój mąż zna go doskonale ze studiów. Skojarzenia – ciepłe i miłe miasto, radosne wieczorem, urokliwe kawiarenki, świetne jedzenie i oczywiście ukochana przeze mnie Piwnica pod Baranami

    Polubione przez 1 osoba

  5. Bardzo żywy język masz. Rzecz jasna Kraków znany, więc…
    Moje studia na UJ i krakowianie dali mi się we znaki, a im – w miarę po równo.
    Sprawy społeczne, pan Massalski… Życzę wzrostu bloga. Chciałbym tu kiedyś zajrzeć! pan prezes z „Ósma Liga Mistrzów”

    Polubione przez 1 osoba

  6. Stary Rynek – nieeeee. To się nazywa Rynek Główny i poza tym nie czepiam się już wcale. Miło poczytać o swoim mieście u kogoś, kto patrzy na nie świeżym okiem i z entuzjazmem. Ja po piętnastu latach w Krakowie wyzbyłam się sentymentów, rzekoma magia miasta już na mnie nie działa nic a nic, za to teraz ze zgrozą myślę o nadchodzącej zimie. Brr.

    Polubione przez 1 osoba

  7. Od „zawsze” chodzi za mną wybyć do Krk na miesiąc czy dwa i pracować/żyć w tym wyjątkowym mieście. Poczuć jego klimat nie tylko turystyczni, ale i tak na co dzień. Może któregoś dnia 😉

    Polubienie

Leave a Reply