Gdy podróżujemy przez peruwiańskie Andy, w oczy kłuje surowość krajobrazu i czystość powietrza. Na wysokości powyżej 2000 m n.p.m. czujemy ucisk w klatce piersiowej, zawroty głowy i miękkość kolan. To soroche, choroba wysokościowa, daje o sobie znać. Nie przeszkadza ona Indianom z plemion Keczua i Ajmara żyć, uprawiać ziemię czy hodować zwierzęta na tych niegościnnych, choć do bólu pięknych terenach.
Nie przeszkodziła ona też polskiemu genialnemu inżynierowi zbudować w latach 70. XIX wieku linii kolejowej łączącej Limę z ważnym górniczym regionem Cerro de Pasco. Sześćdziesiąt trzy tunele oraz mosty, wiadukty i tory pnące się na wysokości niemal 5000 m n.p.m. – dzieło Ernesta Malinowskiego do dziś uważane jest za cud techniki. Sięgająca nieba i górskich szczytów Kolej Transandyjska była jeszcze do niedawna najwyżej położoną linią kolejowa na świecie.
- Ernest Malinowski i dzieło jego życia. Źródło: dziennik.com
A to przecież niejedyne dokonanie Malinowskiego, który, jak wielu, wyemigrował z ziem polskich po powstaniu listopadowym i spędził w Peru niemal pół wieku. Projektował drogi i mosty, urbanizował rozwijający się kraj, założył lokalne Towarzystwo Geograficzne i pomagał w odbudowie miasta Arequipa. W Polsce być może sobie o nim przypomnimy, wsiadając do pociągu TLK z Krakowa do Zakopanego ochrzczonego jego nazwiskiem.
Warto o nim pamiętać podczas zwiedzania Ameryki Południowej, jeśli przypadkiem zrobi nam się wstyd, gdy usłyszymy o lokalnym znaczeniu słowa Polaca (hiszp. Polka). W Brazylii i Argentynie to określenie kobiety lekkich obyczajów, efekt niechlubnych dziejów mafii takich jak Zwi Migdal, pierwotnie zwanej zresztą mafią Warszawa. Organizacje te, działające prężnie na przełomie XIX i XX wieku, zwabiały do domów publicznych dziewczyny, głównie Żydówki polskiego i rosyjskiego pochodzenia. Dramat młodych kobiet odbił się na reputacji polskiego narodu – nic dziwnego, że w świecie latynoamerykańskim lepiej się Polce przedstawiać z francuskiego jako Polonesa.
- Urgente.com
Z Argentyny już tylko rzut beretem do Chile, gdzie znów usłyszymy o rodakach w pozytywnym kontekście. Ignacy Domeyko, kolejny emigrant polistopadowy, ma w tym kraju swoje ulice, miasta, a nawet pasmo górskie Cordillera Domeyko, ciągnące się nieopodal słynnej pustyni Atacama. Wybitny naukowiec, spec od górnictwa i minerałów, pisał podręczniki, zmodernizował Universidad de Chile i na wiele lat został jego rektorem.
Znany i lubiany przez Latynosów architekt Stanisław J. Malachowski zaprojektował kilkaset budynków w Chile i Peru. W Brazylii zaś działało wielu utalentowanych inżynierów jak Henryk Babiński (autor pierwszej lokalnej mapy geologicznej) czy Aleksander Brodowski, na którego cześć nazwano miasteczko Brodosqui. Przykłady można mnożyć.
Cóż wynika z tego zestawienia karier i skojarzeń? Po pierwsze, wiele polskich nazwisk lepiej pamiętanych jest za oceanem niż w ojczyźnie, ale to niestety żadna nowość. Po drugie, drogie panie emigrantki, czas na nas. Nie wnikając w skomplikowane przyczyny takiego stanu rzeczy, może w XXI wieku uda się również Polkom zapisać dumnie na kartach południowoamerykańskiej historii, wymazując na zawsze negatywne asocjacje. By już nigdy żadna kobieta nie musiała się wstydzić, że jest Polaca.
- Peru, w tle Kanion Colca.
„w świecie latynoamerykańskim lepiej się Polce przedstawiać z francuskiego jako Polonesa” – nie miałam o tym pojęcia! Serio!
Po wlosku z kolei polacca to takze bulka z kremem 😉
Ciekawe! O Malinowskim słyszałam, ale o reszcie nie miałam pojęcia 🙂
Bardzo ciekawy tekst. Marzę o podróży w tamte strony;)
Brawo, fajna relacja. 👍Zapraszam do mnie gdzie tez jest pare inspiracji na samodzielne wypady od Islandii przez Peru po tropiki. Dzięki za krytyczne komentarze